
Kto nie miał siwego…
… ten nie miał dobrego ;). Moją ulubioną maścią jest zdecydowanie siwa. Właściwie wszystko im pasuje. Po róże, czerwienie, żółcie aż po czernie. Maść można by powiedzieć idealna poza tym, że widać na niej każde zabrudzenie. Co jest uciążliwe zwłaszcza zimą, kiedy jest zimno i możliwość umycia konia w całości jest mocno ograniczona.
Według mnie efekt czystego siwego konia wynagradza wszystkie trudy czyszczenia 😉 (bądź prawie jak w naszym przypadku).
W tą prawie wiosenną pogodę jaka nawiedziła okolice Warszawy zdecydowaliśmy się na małą sesję treningową z cudnym siwkiem. W ujeżdżeniowym wydaniu z czerwonym czaprakiem Anky i granatowymi owijkami Waldhausen. Ideałem byłyby wszystkie 4, aczkolwiek nie jest źle ;). Obiecuję, że następnym razem będą wszystkie.
Andrzej (koń) przez całą sesję starał się ładnie pozować za co dostał obiecane marchewki. Jego prawdziwe imię to Zador i ma za sobą karierę skoczka. Może niektórzy z Was kojarzą go z Cavaliady ;).
Maurycy ma na sobie kamizelkę i sweter Kingsland, bryczesy Pikeur, rękawiczki i kask Samshield oraz oficerki Veredus Guarnieri.
Jak pewnie zauważyliście Andrzej jest stosunkowo wysokim koniem. W kłębie ma ponad 180 cm.
Psy również skorzystały z okazji treningu na zewnętrznym czworoboku ;).
Fot. Barbara Pietras